wtorek, 26 lutego 2013

Do zobaczenia...

W związku z tym, iż Blogger nie spełnił moich oczekiwań i lubię zmiany, ogłaszam wielką przeprowadzkę. Tak na nową drogę życia. Już od jakiegoś czasu istnieje w sieci adres:

http://ewagrabowska.wordpress.com/,

gdzie od tej pory będzie można przeczytać nowe materiały. Najbliższy już wkrótce.

Z poważaniem,
Ewa
http://lemonsky.pl/pl/case-studies/serce-i-rozum

P.S.: Mam nadzieję, że Serce i Rozum mi pomogą.

"Żeby być sobą, trzeba najpierw być kimś."

     Każdą książkę staram się postrzegać w osobistym kontekście - jako lustro mojego własnego życia. W przypadku "Losu powtórzonego" było podobnie. I właśnie dlatego nie jestem w stanie wybaczyć Wiśniewskiemu tych 306 stron maszynopisu. 

      "Los powtórzony" to opowieść o trudnej sztuce zaczynania wszystkiego od początku. O kontakcie z drugim człowiekiem, bez którego nie można budować nowej, szczęśliwej przyszłości. O rozmowach, które są w stanie zmienić całe życie. O przebudzeniu. O oswajaniu świata i samego siebie. Niestety wszystkie te aspekty zamieniają się w banał. Jedyne, co tak naprawdę zaskakuje, to zachowanie bohatera w końcowej scenie. Nic więcej. 

     Maciej – główny bohater, to mężczyzna w średnim wieku. W przeszłości zraniony przez ukochaną, zaczyna bać się kobiet. Po śmierci chorej matki staje na rozdrożu swojego własnego życia i postanawia je zmienić. Odnawia stare kontakty i nawiązuje nowe znajomości. Za pomocą czatu poznaje Emilkę... Tak rozpoczyna się ich internetowy romans.


     Nie trudno odczuć, że Wiśniewski stał się mistrzem wąskiej specjalizacji. Co najgorsze, mam dziwne wrażenie, że znam skądś historię dwojga ludzi którzy poznali się na czacie... Czat, molekuły emocji i nieszczęśliwe związki – oto jego specjalność. Ponadto, wydaje mi się, że autor sam zaplatał się w gąszczu własnych opisów. Przy 283 stronie uznałam Wiśniewskiego za mistrza miksu. Takiego kogoś, kto wszystko poplątał. Kto skacze oczami bohatera od jednej historii do drugiej i nic z tego nie wynika. Kto wprowadza do jego życia przypadkowe postaci, które nic nie wnoszą. Przy 284 zmieniłam częściowo zdanie. W tamtym momencie przypomniałam sobie słowa z zupełnie innej książki, zupełnie innego autora. 

"Bywają takie dni i noce, które zmieniają wszystko. Bywają takie rozmowy, własne lub zasłyszane, które są w stanie wywrócić do góry nogami cały nasz świat. Nie możemy ich przewidzieć. Nie możemy się na nie przygotować. Czyhają na nas gdzieś, zapisane w łańcuchy pozornych przypadków, nieuchronne jak świt po ciemności.” (Hera moja miłość)

     Książka sama w sobie mnie jednak do siebie nie przekonała. Dość sztampowy język, lekko drażniąca, otwarta kompozycja fabuły. Bez końcowej refleksji. Dosłownej lub ukrytej. Przeciętna. To nie przykład książki którą ma się później w pamięci i chętnie do niej wraca. Choć nie ukrywam, książki tego autora przeczytam jeszcze na pewno nie raz.

     "Los powtórzony" predestynuje do miana literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej. Łatwej w odbiorze, choć nie koniecznie w treści. Może nawet do miana literatury w swoim zamiarze terapeutycznej, ale na pewno nie do bestselleru. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie sukces osławionej już "Samotności w sieci" tegoż autora. Trochę się rozczarowałam.

Podsumowując: nie wzrusza, nie zaskakuje. Równie dobrze można zachwycić się pierwszym lepszym harlequinem z pobliskiego kiosku.

Ostatnio często rysuję...